czwartek, 21 lutego 2008

Z Punta Arenas do Puerto Natales. Tu poznajemy nasza chilijska rodzine !!!


Rano sie budzimy, szybkie sniadanko i w droge. Moja Kasienka jak zwykle "upierdliwa", co minutke prosi o buziaczka:). Niemiec wyrusza znowu w droge az do Puerto Natales wiec nie zaszkodzi po prostu pojechac z nim. Po drodze zwiedzamy stolice regionu Punta Arenas. Miasto to bylo kiedys bardzo bogatym osrodkiem portowym, to wlasnie tendy przez Ciesnine Magellana przedostawaly sie statki, w czasach gdy nie bylo Kanalu Panamskiego. Niestety te piekne czasy juz sie skonczyly. Teraz duza szansa na ich powrot staje sie turystyka. Same okolice Punta Arenas nie naleza do najpiekniejszych a samo miasto ma oczywiscie glowny rynek z warta uwagi panorama oraz bardzo bogatymi domami jeszcze z XIX wieku do ciekawych nalezy rowniez cmentarz na ktorym znajduje sie slynny pomnik El Indio Desconosido, ktory ponoc spelnia zyczenia, ulecza choroby. TO zaskakujace ze w tak katolickim kraju jakim jest Chile ludzie traktuja pomnik Nieznanego Indianina jakby to byla figura jakiegos swietego. Co rzuca sie jeszcze w oczy to to, ze widzimy tu wiele chorwackich nazwisk. Okazuje sie, ze tereny te byly kolonizowane przez liczne glupy wlasnie poludniowych Slowian, wlasnie z tego kraju. Duzo imigrantow przybylo takze z samego Chile, glownie z wyspy Chiloe.
Przed zwiedzeniem cmentarza zadzownilismy do naszego hosta w Puerto Natales
Wogole zdziwilismy sie ze udalo nam sie kogos znalezc, bo przeciez miejscowosc ta jest bardzo turystyczna a czlonkow Hospitality zaledwie 3. Nam sie udalo. Dostalismy przemily list od Yaniry i Viniego. Zapewniali nas, ze chetnie nas ugoszcza, ale mankamentem moze byc fakt ze mieszkaja 5 km od samego miasta i ze maja 5 psow, kota i pole paintballowe. A wiec dzwonimy do naszego hosta...telefon odbiera Vini. Mowie mu, ze do ich domu dotrzemy juz dzisiaj. Jest troche zaskoczony, mowi ze mielismy przyjechac jutro, martwi sie, gdzie nas pomiesci, kiedy w domu sa jeszcze inni czlonkowie HC. Nie brzmi to zachecajaco, mowimy ze za 4 godziny bedziemy i rozmowe przerywa automat, bo koncza sie nam monety bez ktorych tu sobie nie pogadasz. Ruszamy w droge, jest piekna sloneczna pogoda. Okolo 17 docieramy do celu i ponownie dzwonimy na komorke Viniego, probuje nam wyjasnic dokladnie gdzie mieszka. Chyba mu sie wydaje ze go nie rozumiem, bo nagle przekazuje telefon innej osobie. Ku memu zdziwieniu odzywla sie ktos po polsku. To Krzysiek, tez czlonek HC. Jest tam ze swoim kolega Jackiem. Jaki ten swiat jest maly. Okazuje sie ze niepotrzebnie za daleko wjechalismy w miasteczko, bo nasi znajomi mieszkaja przy wylotowce wlasnie na Punta Arenas gdzie przed chwila jechalismy z Niemcem, ale od czego jest autostop, zagadujemy wiec kobiete, ktora na pobliskiej stacji benzynowej tankuje swoje wysluzone autko. Na poczatku nie rozumie o co nam chodzi, czy my zgubilismy droge czy co, ale w koncu zabiera nas pod dom naszych hostow.

Mieszkaja w pieknym miejscu na wzgorzu, z ktorego rozposciera sie widok wart miliony!widac prawie cale Puerto Natales. WItaja nas przemili ludzie w wieku 30-32 lat. Vini jest Brazylijczykiem, ktory przyjechal kiedys do Santiago, zeby studiowac medycyne. Niestety po kryzysie w Brazyli, tata przestal przysylac pieniadze i syn musial skonczyc nauke na 3 roku, do ktorej nigdy nie powrocil choc stale o tym marzy. Yanira jest chilijka i po babci odziedziczyla 5 hektarowa posiadlosc, na ktorej wlasnie sie znajdujemy. Nasi gospodarze stworzyli tutaj hotel dla psow El Camino, ktory w czasie naszego pobytu ma 5 czworonoznych gosci oraz pole paintballowe. Maja tez kury . Cudowne miejsce i wspaniali ludzie, nawet nie zdawalismy sobie sprawy, ze poznamy tu naszych najlepszych przyjaciol, przyjaciol, za ktorymi bedziemy tesknili przez dlugi czas. Ale o tym w kolejnych postach:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz